Odmienny Stan Świadomości

Nie ma wątpliwości, że pod nadbudową kulturową i powierzchowną ogładą w nas wszystkich kryją się mózgi jaskiniowców. A zatem mamy z nimi również wspólne cechy i zachowania społeczne, maskowane tylko życiem w bezpieczniejszych i stabilniejszych czasach. Widać to szczególnie dobrze, gdy przyjrzymy się osobliwemu bytowi, zwanemu tłumem. Z punktu widzenia ewolucyjnego bez trudu można wskazać zalety umiejętności formowania tłumu, a konkretnie tłumu aktywnego. W sytuacjach kryzysowych, gdy naszych prapraprzodków napadało sąsiednie plemię, nie było czasu na indywidualizm. Trzeba się było błyskawicznie zorganizować, działać jak wataha wilków, nie dbać o własne bezpieczeństwo, stawiać dobro grupy ponad własnym. Słowem, w momencie powstania tłumu, w człowieku następuje ogromna przemiana.

Nasuwa się porównanie, że tłum jest innym stanem skupienia ludzi. I tak jak w przypadku przemiany wody w lód – istnieje zjawisko przemiany fazowej. Do pewnego momentu są jednostki, a po przekroczeniu punktu krytycznego ludzie zlewają się w jedną masę, podlegającą zupełnie innym prawom niż jej części składowe osobno.

Czytając książkę Psychologia tłumu Le Bona, wydaną w 1896 roku, dochodzimy do wniosku, że od czasów rewolucji francuskiej w mechanizmach kierujących tłumem nic się nie zmieniło. Co więcej, autor opisuje sięgające starożytności przykłady, które nie różniły się od tych jemu współczesnych. Zapewne po wnikliwych badaniach udałoby się znaleźć coś nowego, coś niepojawiającego się nigdy wcześniej. Jednak nawet w takim przypadku najważniejsze cechy pozostaną niezmienne. Ja rozmywa się, osobowość się kurczy, wolna wola i zdolność logicznego rozumowania znikają, tak samo jak krytycyzm i podejrzliwość. Wszystko staje się proste, klarowne, emocje radykalizują się, w miejsce niuansów i wątpliwości pojawia się zero-jedynkowa pewność: TO jest dobre, TAMTO jest złe.

Emocjonalny impuls, który od każdego z osobna wymagałby chwili zastanowienia „czy aby na pewno to co robię, jest mądre?”, w tłumie oznacza tylko jedno – konieczność natychmiastowego działania. Czyli, cytując klasyka, „zróbmy to szybko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu”. Argumenty używane do kierowania tłumem nie mogą się opierać na logice. Konieczne są emocje i przekazy proste, skrajne, przesadzone. Podejrzenie zamienia się w pewność, niechęć w nienawiść, sympatia w uwielbienie.

Bezkarność i rozmyta odpowiedzialność sprawiają, że w chwilach największego uniesienia tłum nie różni się jakościowo od bandy wkurzonych jaskiniowców, podążających za przykazaniami nieogarnialnej dla nich idei. Jednostki stają się bezwolnymi wykonawcami cudzej woli. Są zdolne do czynów, których nie dopuściłyby się samodzielnie, nawet mając pewność braku konsekwencji.

Wiece poparcia lub sztuczne spędy, jak pochody pierwszomajowe w czasach socjalizmu, nie są zdolne do wyzwolenia energii do działania. Nie wyzwoli jej też przypadkowa zbieranina ludzi w centrum handlowym lub na stacji metra. Przynajmniej do momentu wybuchu paniki. Konieczne jest jeszcze poczucie jedności i cel, a energię wyzwala dopiero wskazanie wroga. Z tego powodu działanie tłumu aktywnego jest zasadniczo destrukcyjne, próbuje przyspieszyć zmiany poprzez obalenie jakiegoś porządku, zniszczenie czegoś. Jest to działanie oparte wyłącznie na emocjach. Taki tłum nie jest zdolny do żadnego procesu rozumowego. Tym zajmują się liderzy polityczni, posiadający naturalny talent do zjednywania sobie ludzi i kierowania nimi.

Idee prowadzące tłum do działania nie są przez ten tłum analizowane pod względem spójności. Nie są nawet analizowane pod względem prawdziwości. W ogóle nie są analizowane, bo tłum nie jest zdolny do analizy. Idee raz zaakceptowane, stają się dogmatyczne i to nawet wtedy, kiedy działania są sprzeczne z tym, co tłum „niesie” na transparentach. Nikt tej sprzeczności nie zauważy. Co więcej, idee mogą ulec wymianie na inne i – jeśli zostaną zaakceptowane – tłum ruszy w całkiem inną stronę, ale z tą samą pewnością i stanowczością.

Podstawową różnicą między początkiem XXI wieku a czasami sprzed popularyzacji internetu, radia i telewizji jest oczywiście szybkość przekazywania informacji i ich zasięg. To czyni współczesny tłum jeszcze liczniejszym i zmniejsza znaczenie fizycznych granic i odległości. Niezmiennie jednak przynależność do tłumu oznacza dla człowieka osiągnięcie odmiennego stanu świadomości. Dla wielu, może nawet dla większości, ten powrót do czasów pierwotnych jest przyjemny, bo wtedy znikają rozterki i wątpliwości. Ich miejsce zajmuje pewność i bezpieczeństwo wynikające z tego, że ktoś mądrzejszy, nieomylny, moralnie nieskazitelny myśli za nas.

Patrzę na kierunek, w jakim zmierza edukacja, i mam wrażenie, że jej celem jest wykształcenie i utrwalenie postawy niechętnej samodzielnemu myśleniu. Nie kombinuj, Grzesiu, po prostu wybierz jedną z gotowych odpowiedzi. Media również od dawna zmieniają formę przekazu – od podawania informacji ważniejsza jest ich interpretacja. Fakty i opinie zlewają się w jedno.

Do czego nas to prowadzi? Do nowego totalitaryzmu, takiego nieuświadomionego. Przyszły obywatel, odpowiednio sformatowany od najmłodszych lat, nie zauważy, że jest częścią bezwolnego tłumu, bo zwyczajnie nie będzie miał odpowiednich narzędzi poznawczych. Pozostaje mieć nadzieję, że to nie oznacza końca Oświecenia, a jedynie jego kryzys.