Długo się wahałem między nazwaniem tego dania „ramenem staropolskim” a „ramenem babuni”. No sami wiecie, co wygrało, choć była to raczej selekcja negatywna, czyli babunia bardziej by się obraziła niż staropolacy, bo ich już nie ma. Co więcej, babunia robi doskonałe gołąbki, znacznie lepsze od tego ramenu, i mogłaby ustanowić embargo. Zatem robimy ramen staropolski i nie wracamy do tematu nazwy.

Jak zwykle jest to przepis typowo utylitarny, czyli ma wyjść coś, co smakuje odpowiednio, a tradycją krojenia papryki z północy na południowy wschód tak bardzo się nie przejmujemy. Niestety tym razem kilka składników spoza Biedronki, czy tam Żabki, zrobi dużą różnicę. Szczerze mówiąc, to nie jest specjalnie prosty przepis, choć i tak znacznie go uprościłem.

Składniki na bulion, czyli etap pierwszy (8 porcji):

  • połówka kapusty
  • kilka marchewek
  • pietruszka (korzeń, to chyba jasne)
  • kawałek selera
  • spora cebula lub dwie niespore
  • dwa udka kaczki lub nawet cała kaczka, jak ktoś bogaty
  • 500 g karkówki wieprzowej

Przyprawy: pieprz w ziarenkach, ziele angielskie, liść laurowy, sól.

Składniki na drugi etap:

  • Makaron ramen, mie lub podobny, a zresztą co tam chcecie, dajcie. Wy to będziecie jeść.
  • oliwa do smażenia
  • kilka ząbków czosnku
  • znów cebula
  • jakieś kiełki, bardziej ku ozdobie niż ku witaminom
  • kukurydza z puszki
  • koncentrat miso
  • łyżeczka miodu lub cukru palmowego, lub innego cukru nieoczywistego
  • kilka grzybów shitake, choć szczerze mówiąc, są przereklamowane
  • szczypior z dymki oraz cebulka
  • papryka lub co kto lubi

Przyprawy: kumin, imbir, sos sojowy, sos rybny, papryczka chili, liście kolendry lub inne zielsko.
Czas przygotowania: 3 godziny.

Wszystkie składniki etapu pierwszego (wraz z przyprawami) wrzucamy do garnka, zalewamy 2.5-3 litrami wody i gotujemy dwie godziny pod przykryciem. Mam nadzieję, że jeśli użyliście całej kaczki, to ją najpierw wypatroszyliście.

W międzyczasie w zimnej wodzie moczymy grzyby. Tak z godzinę powinny poleżeć, więc warto zrobić to wcześniej.

Po dwóch godzinach wolnego czasu wszystko wyławiamy. Bulion można przecedzić, jak się komuś bardzo chce, ale w sumie to po co? Warzywa już się nie przydadzą, za to do dalszego użycia zostawiamy mięso.

Na małym ogniu szklimy cebulę, potem dodajemy czosnek i papryczkę chili.

Kiedy się zeszkli, wrzucamy do bulionu i gotujemy. dodajemy sos sojowy, sos rybny (z czuciem!) oraz przyprawy etapu drugiego.

Marchewkę trzemy na tarce i oczywiście też wrzucamy do bulionu.

Kawałek korzenia imbiru można zetrzeć na tarce lub bardzo drobno pokroić. Jeśli nie mamy korzenia, może być imbir w proszku. Też ląduje w bulionie.

Osobno gotujemy jajka na półtwardo. Robi się to w następujący sposób: wkładamy jajka do zimnej wody, stawiamy na gaz i doprowadzamy do wrzenia. Wyłączamy gaz, przykrywamy i odliczamy 3-4 minuty (zależnie od wielkości jajek).

Po tym czasie wylewamy gorącą wodę i zastępujemy ją zimną. Warto chwilę potrzymać garnek pod bieżącą wodą i dopiero odstawić.

Grzyby wyciągamy z wody i kroimy w plasterki. Woda z kubka ląduje w bulionie.

Dodajemy garść wodorostów (w wodzie zwiększą swoją objętość kilkakrotnie) i pastę miso. Gotujemy 10-15 minut.

Powoli zbliżamy się do końca. Gotujemy makaron, a mięso podsmażamy na złoto.

Dodajemy kukurydzę wraz z zalewą oraz miód lub cukier palmowy. To ostatni moment, by dokonać korekty smaku przy użyciu np. kostek rosołowych, sosu sojowego, rybnego i/lub soku cytrynowego. Rzecz gustu.

Przygotowujemy dodatki. Co kto lubi, moim zdaniem niezbędnym elementem są szczypior dymki i kiełki. Papryka, cebulka-dymka i liście kolendry również dobrze robią.

Przekrawamy jajko na pół, ale ostrożnie, bo żółtko jest półpłynne (jeśli się udało). Najlepiej zrobić to na samym końcu, gdy można to jajko od razu włożyć od zupy.

Tak wygląda prawidłowo podany ramen staropolski. Na dole makaron, na nim mięso i dodatki, wszystko zalane bulionem, a jajko ułożona tak, by znajdowało się ponad powierzchnią zupy.

Smacznego!