Pokoje przechodnie
publikacja: Nowa Fantastyka 9/2001
- Recesja, kochanie. Będziemy musieli przenieść kuchnię gdzieś do Petersburga, albo i dalej.
- A jak ktoś się włamie?
- Kuchnia w naszym standardzie nie ma okien.
- Petersburg… To straszne. Co powiedzÄ… StefaÅ„scy? ZaprosiliÅ›my ich przecież na sobotÄ™.
- Nie muszą wiedzieć. Powiesisz na ścianie kalendarz z Manhattanem.
- No tak, masz rację, jak nie ma okien to kuchnia może być i na Marsie.
- Kochanie…
- Tak, Pysiu?
- Mars to inna planeta.
- Och, doprawdy?… Nie ma tam kuchni?
- Nie ma tam tlenu.
- Skoro tak mówisz. A… Pysiu?
- Tak, kochanie?
- Nie czytaj przy jedzeniu… Literki biegajÄ… ci po twarzy i nie widzÄ™, gdzie siÄ™ patrzysz.
- Patrzę się na te literki, kochanie. Czytam przecież.
Marian zerknął na żonę przez wiszące w powietrzu linijki tekstu i z kwaśną miną wyłączył gazetę. Literki spadły i wsiąkły w blat stołu. Joanna uśmiechnęła się.
- Może też będziemy musieli zmienić operatora teleportów - dokończył.- Konkurencja jest znacznie tańsza, i akurat ma promocję.
- Pysiu! W zeszÅ‚ym miesiÄ…cu mieli poważnÄ… awariÄ™…
- StÄ…d ta promocja, kochanie.
- Dwa tysiące klientów nagle wymieniło się łazienkami. Ktoś nawet zginął!
- To siÄ™ zdarza niezwykle rzadko.
- No, ale wyobraź sobie, Pysiu, że biorę prysznic, wracam do sypialni, a tam jakiś, powiedzmy, Chińczyk. Zamiast ciebie.
- Teraz tym bardziej bÄ™dÄ… uważać. Tam można dodatkowo oszczÄ™dzać, wyłączajÄ…c na noc teleport do garażu, albo na taras. Jest też opcja wspólnej jadalni z rodzinÄ… z innej strefy czasowej. SÅ‚yszaÅ‚em, że to bardzo sympatyczne. Ludzie zostawiajÄ… sobie czekoladki i listy…
- Pysiu…
- I salę balową można mieć na jeden wieczór za połowę ceny. Nasze konto się ucieszy.
- Pysiu… Aż tak źle?
- Recesja, kochanie.
Odgłosy kłótni po rosyjsku zza ściany były wyjątkowo głośne.
- Myślałam, że ściany budynków na Manhattanie są grubsze - stwierdziła Stefańska.
- Taaaak, przeniesiemy się gdzieś indziej, chyba. - Joanna szukała wzrokiem pomocy ze strony męża stojącego w salonie.
- Jacy ci Rosjanie muszą być bogaci! - ciągnęła Stefańska.- Taka kuchnia na Manhattanie jest pewnie droga. Ile kosztuje wasza kuchnia miesięcznie?
- Ach… - Joanna rozdziawiÅ‚a usta i spojrzaÅ‚a na sufit marszczÄ…c czoÅ‚o. W koÅ„cu znalazÅ‚a wÅ‚aÅ›ciwÄ… odpowiedź.- ZapomniaÅ‚am. Te rachunki, cyferki… nie mam do tego gÅ‚owy.
- Szkoda, że nie macie okien… ZresztÄ…, kuchnia z oknami to już byÅ‚oby nieprzyzwoicie rozrzutne. My mamy kuchniÄ™ gdzieÅ› w Rosji, sto metrów pod ziemiÄ….
- Osobiście uważam, że podstawą jest hall - odezwał się Marian pojawiając się w kuchni, co Joanna przyjęła z wyraźną ulgą.
- Jasne - dodał Stefański stając w progu.- Mieć hall na Beverly Hills, to jakby mieszkać na Beverly Hills! Jest takie przysłowie: tam twój dom, gdzie masz hall.
- Słyszałem, że ostatnio zlikwidowano kilkaset nielegalnych tylnych halli w Parku Yellowstone - powiedział Marian.
- To okropne, doprawdy okropne, co ci ludzie wyrabiają.- Stefańska wzniosła oczy ku górze. Zmarszczyła brwi i zaczęła się czemuś przyglądać.- Macie rosyjski żyrandol?
- Globalizacja handlu. - Marian uratowaÅ‚ sytuacjÄ™ i gestem zaprosiÅ‚ wszystkich z powrotem do salonu.- To jeszcze nic. Ten milliarder… zapomniaÅ‚em nazwiska, zapÅ‚aciÅ‚ strasznÄ… karÄ™ za ogród zimowy na Mount EvereÅ›cie. Nakryli go jacyÅ› ci, jak im tam…
- Outdoorowcy?
- O właśnie! Wyobraźcie sobie miny tych facetów. Wchodzą pod górę przez dwa tygodnie, żeby na czubku postawić jakąś flagę a tam facet w szlafroku czyta poranną prasę i popija bezkofeinową! Też bym się wkurzył.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Marian zerknął na zegar w kącie kenijskiego salonu. Każda minuta to blisko trzy dolary transferowe. Liczyć sobie potrafią, ale gum do żucia poodklejać spod blatu już nie.
- Pysiu, chodź do łóżka. Nie lubię sama zasypiać.
- Jeszcze dwie minutki.
Marian nie używał automatu do mycia zębów. Cenił sobie tradycję i szczoteczka ultradźwiękowa w zupełności mu wystarczała. Wypluł wodę i ziewając wyszedł z łazienki. Sięgnął ręka w prawo, by zgasić światło, ale nie znalazł tam kontaktu.
Zresztą był środek dnia.
Na dywanie leżaÅ‚o ciaÅ‚o, a raczej jego część. To byÅ‚a górna poÅ‚owa Murzyna w górnej poÅ‚owie biaÅ‚ego szlafroka. Linia ciÄ™cia przebiegaÅ‚a w okolicy pÄ™pka. MusiaÅ‚ zginąć przed chwilÄ…, bo krew, w kaÅ‚uży której staÅ‚ Marian, byÅ‚a ciepÅ‚a. ZlustrowaÅ‚ wnÄ™trze wzrokiem. Salon letni gdzieÅ› na Karaibach, jadalnia w Louisianie, z sypialni dobiegaÅ‚ zapach… tak, to byÅ‚a Kanada. Å»ywiczny zapach lasu Å›wierkowego. WyszedÅ‚ z kaÅ‚uży i wytarÅ‚ stopy o beżowy dywan.
Dziewczyna w jedwabnym szlafroczku stojąca po drugiej stronie sypialni też była Murzynką, ale o jaśniejszym odcieniu skóry. W dłoni trzymała wysoką szklankę z drinkiem. W pomarańczę ozdabiającą brzeg szklanki wbita była papierowa parasolka. Dziewczyna patrzyła na przemian to na zwłoki, to na Mariana. Odstawiła szklankę na stolik i zniknęła w drzwiach do kuchni. Po krótkiej chwili wróciła z dużym czarnym workiem na śmieci i wręczyła go Marianowi.
- Dywan niestety do wymiany - stwierdziła.- Napijesz się czegoś?
- Coś lekkiego - właśnie kładłem się spać.
Schylił się i zaczął nasuwać worek na głowę Murzyna. Ciało co jakiś czas drgało, jeszcze po tym, jak zawiązał folię na supeł.
Dziewczyna wróciła niosąc szklankę z identyczną zawartością co jej własna. Marian pociągnął łyk i stwierdził, że połowę drinka stanowi wódka. Wyszli na taras przekryty palmowymi liśćmi. To musiały być Karaiby, albo może Hawaje. Na oddalonej o sto metrów plaży bawiło się kilkanaście osób
- Mąż? - zapytał Marian wskazując głową worek.
- Narzeczony, ale nie mówmy już o nim.
- Nikt nie lubi wspominać smutnych wydarzeń - przytaknął.
- Pomieszkasz trochÄ™ ze mnÄ…? Teraz jestem wolna.
- Czemu nie.
“Powrót konwencjonalny jest zbyt drogi - pomyÅ›laÅ‚ - a podanie o czasowe przełączenie teleportu do mojej Å‚azienki bÄ™dÄ… rozpatrywać z miesiÄ…c.”
- A najlepiej weźmy ślub, bo sąsiedzi zaczną gadać - powiedział.
- OK, wyglądasz sympatycznie.- Dziewczyna uśmiechnęła się lustrując go wzrokiem.- Jaki podatek zapłacę od białego blondyna po trzydziestce?
- Jakieś pięćdziesiąt dolców, bo dostaniemy zniżkę za politycznie poprawny związek mieszany.
- Przyznaję, zmiana operatora to była błędna decyzja. Niestety stan mojego konta nie dawał mi wyboru.
- Wiem, to nie twoja wina. Ale przyznasz, że los nie jest uczciwy, Pysiu. Ty na przykład dostałeś głowę, a u mnie zostały nogi.
- Nie przesadzaj. Nogi nie są gorsze od głowy.
- Czy ja wiem… Nogi sÄ… takie… bezosobowe.
- Z tą głową też sobie nie pogadałem. Bardzo się przestraszyłaś, kochanie?
- Przez chwilę za drzwiami nic nie było.
- Było ciemno?
- Nie. Ani jasno, ani ciemno. Nic.
- Muszę kończyć Kochanie, bo nie starczy mi pieniążków na podatek od tej czarnej. Jak porozmawiamy jeszcze pięć minut, będę mógł zapłacić tylko za niską Chinkę.
- Mogłeś powiedzieć, że lubisz brunetki. Bym się przefarbowała.
- Ona ma czarne włosy i czarną skórę.
- Uważasz, że jestem zbyt blada?
- Nie rozpamiętujmy tego, kochanie. Co było, to było.
- Tak, masz racjÄ™ Pysiu. MuszÄ™ chyba poznać kogoÅ› w twoim wzroÅ›cie, bo po mojej stronie zostaÅ‚a caÅ‚a szafa twoich ubraÅ„. Szkoda tak wyrzucać… Och! W kieszeni szlafroka jest moja książka. PrzeÅ›lesz mi pocztÄ…?
- Oczywiście, Kochanie. Na adres sypialni?
- Oj, nie! Tutaj w Szwajcarii nie ma przystojnych listonoszy. Do bawialni przeÅ›lij, Pysiu. ZresztÄ… lubiÅ‚am czytać jÄ… w Paryżu. Nie zapomnisz, co? To… cześć.
Udostepnij
March 25th, 2007 at 21:54
takie nie z tej ziemi ale lubie takie
May 16th, 2008 at 17:55
xDDD
January 28th, 2010 at 12:38
Moim zdaniem bardzo dobre opowiadanie. Troche nierealne ale dobrze siÄ™ czyta :DD
October 22nd, 2010 at 14:56
Extra;)badzo….fantastyczne;)
November 22nd, 2010 at 13:39
Nieziemskie. Chylę czoła.
January 24th, 2012 at 17:30
Panie Rafale, chyba czas obniżyć premiÄ™ webmasterowi, i wrÄ™czyć mu sÅ‚ownik. Chodzi mi o napis pod tytuÅ‚em. “Pobież plik”. Chyba nic wiÄ™cej nie muszÄ™ dodawać ;D
October 7th, 2012 at 13:57
Faktycznie “Fantastyka” xD, ale przyjemnie siÄ™ czyta :)
March 26th, 2014 at 15:22
Bardzo fajne opowiadanie, aczkolwiek jest jeden błąd ortograficzny:
“- Pysiu, choć do łóżka. Nie lubiÄ™ sama zasypiać.”
choć != chodź :)
April 29th, 2014 at 9:23
Naprawdę dobre .Na początku nie łapiesz o co chodzi , ale potem zaczyna wciągać . Niebanalne , ale fajne i dobrze się czyta. Szacun , mistrzu .