Pierwszy dzień rowerowy w T-shircie
Ten rok był pierwszym, w którym nie rozpoczynałem sezonu rowerowego. Nie rozpoczynałem, bo go nie zamknąłem w zeszłym roku. Dziś natomiast był pierwszy dzień rowerowy w T-shircie. Niby nic wielkiego, ale jednak fajnie. To znaczy nie do końca fajnie, bo kiedy robi się tak ciepło, to sporo ludzi wyjeżdża na rower po raz pierwszy od wielu miesięcy. Na ścieżkach robi się ciasno i nawet wyprzedzanie zaczyna być problemem.
O ile kulturę jazdy samochodem mamy jako tako opanowaną (choć nawet to ulega pogorszeniu wraz z nowymi zasadami nauczania, np. eco-driving), to w przypadku rowerów na wiosnę widać wyraźny podział na tych, którzy ogarniają temat, i tych, którzy na rowerze zachowują się jakby się wybrali na grzybobranie. Oto przyuważone dziś na ścieżce modne trendy:
– młodsze i starsze panie, które kompletnie nie czają zasady ruchu prawostronnego;
– psiapsiółki, które jadą obok siebie w tempie spacerowym, zajmując całą szerokość ścieżki (trzeba zwolnić do ich tempa i powiedzieć „przepraszam”, bo na dzwonek nie reagują);
– maniacy obniżania wagi roweru bezgłośnie śmigający o milimetry od innych, bo dzwonek waży astronomiczne 75g;
– mamy z wózkami, które wolą ścieżkę, bo mniej trzęsie;
– emeryci z pieskami na dłuuugiej i cieeenkiej smyczy;
– uliczni śmigacze obokścieżkowi, którzy do perfekcji opanowali agresję bierną, czyli jadą ulicą metr od krawężnika.
To jest jakiś niekontrolowany chaos. Przypadek szczególny poza klasyfikacją to pani jadąca lewym pasem al. Jana Pawła II w kierunku ronda Babka. Nie wiem, dlaczego się tam znalazła, ani co zamierzała. Nie czekałem, żeby się przekonać, bo jechałem znacznie szybciej po równoległej do al. JPII wygodnej i szerokiej ścieżce rowerowej.
Przy okazji wychodzi to, co wiadomo od lat: projektowanie ścieżek rowerowych w Warszawie to wciąż jest partyzantka rozwiązań lokalnych, a nie myślenie systemowe. Owszem, z roku na rok jest zdecydowanie lepiej, ale ścieżki są upychane kątem, a ich sieć najszybciej jest rozbudowywana tam, gdzie nie jest najpotrzebniejsza. Na przykład przy Moście Północnym od strony Bielan jest szeroka ścieżka prowadząca wzdłuż ślepej uliczki, którą jeździ może jeden samochód dziennie (jeśli kierowca nie zauważy znaku „T”).
Jednocześnie w centrum np. od Intraco do ronda Dmowskiego (Hotel Forum) ścieżki jest łącznie może ze trzysta metrów. Podobnie od Dworca Zachodniego do Stadionu Narodowego. Na wyremontowanym nie tak dawno fragmencie Emilii Plater teoretycznie jest ścieżka rowerowa, ale taka bardziej dla samobójców.
Coś mi mówi, że przy obecnym stanie infrastruktury namawianie Warszawiaków do przesiadki na rower jest ryzykowne. Wystarczy dwa-trzy razy więcej rowerów i na ścieżkach zaczną się robić regularne korki. Pojawi się też nowa kategoria wypadku drogowego: zderzenie dwóch rowerzystów.
Udostepnij
April 6th, 2016 at 16:16
Problem kiepskiego planowanie ścieżek nie dotyczy tylko Warszawy. Jest nagminne w całej Polsce, a przykłady złego planowania można wymieniać godzinami. Odnośnie wypadków - w Sopocie wprowadzili nawet ograniczenie prędkości dla rowerzystów na ścieżce rowerowej, a straż miejska próbuje to egzekwować.
W liście ścieżkowych zawalidróg brakuje rolkarzy. O tyle groźni, że niektórych wozi po całej szerokości, a inni są tak szybcy, że próbują wyprzedzać rowerzystów.
A z wymienionych gatunków to chyba najzdrożniejsza jest cienka smycz. Kiepskie oświetlenie, przegapienie smyczy ( długie- widziałem takie 12m , cienkie jak żyłka) odrobina pecha i mamy smycz owiniętą dookoła supportu. A chwile później ciągniemy przerażonego pieska… A emeryt/ka krzyczy jaki to degeneratem i mordecą jesteśmy i że powinni nas zamknąć w więzieniu, albo gorzej.
April 11th, 2016 at 16:03
“W liście ścieżkowych zawalidróg brakuje rolkarzy. O tyle groźni, że niektórych wozi po całej szerokości, a inni są tak szybcy, że próbują wyprzedzać rowerzystów.”
No to zdecyduj się czy ‘zawalidroga’ czy za szybki?
PS. Ubierz rolki i probuj jechać po brukowanym chodniku - poczuj tę ‘przyjemność’…
PPS Co do definicji rolkarza - Rolkarz jedzie czy rolkarz idzie?
April 15th, 2016 at 21:55
o do definicji rolkarza.
Wg PoRD (tzw. Kodeks Drogowy) człowiek na rolkach, hulajnodze, łyżwach, czy innym takim ustrojstwie jest pieszym i takie przepisy go obowiązują.
April 16th, 2016 at 21:10
Psiarze przy ścieżkach +1. Długa smycz to nic - duży pies i brak smyczy jest najlepszy.
Co do planowania to chyba w ogóle taki nasz “Polski” problem. Nie “jak tu zbudować przydatną drogę dla rowerzystów” a bardziej “na co da się wziąć kasę z Unii”.
Poza tematem - nareszcie bloga da się czytać bez własnych CSS-ów :D Doceniam mroczny klimat jak na dawnym piroportalu, ale jednak czytelny to on nie był ;) Pozdrawiam!
PS. świetne zdjęcie. Osobiście kiedyś zmuszony do jeżdżenia ulicami upiłowałem po 9cm kierownicy z obu stron ;)
April 25th, 2016 at 9:50
Z tego co Pan pisze to i tak ma Pan nieźle. We Wrocławiu na przykład nie ma celowo zbudowanych ścieżek są tylko takie przypadkowe. Takie w stylu: “tu mamy szeroki chodnik to maźniemy sobie pas i będzie ścieżka”. W Krakowie też nie widziałem ścieżek za wiele za to jest ogromniasta ilość rowerzystów manewrujących slalomem między ludźmi.
Tak teraz myślę, że mieszkam w doskonałym miejscu. Miejscowość tak mała, że można bezstresowo jeździć jezdnią. 5 min pedałowania do rozbudowanej sieci wiejskich dróg (dla tych lubiących szosę) i 30 min do raju złożonego z gór, szlaków i dróg przeciwpożarowych (dla tych co wolą MTB).
February 4th, 2017 at 13:13
W Warszawie jest kiepsko? Wy przynajmniej macie JAKIEŚ ścieżki rowerowe. W Poznaniu? Zapomnij. Wybranie się w trasę przemierzającą cały Poznań masz szanse na przeżycie jak Maluch w spotkaniu z TIRem.
Pozdrawiam wszystkich rowerzystów mimo to :)