Na obraz i podobieństwo
publikacja Science Fiction 33 (12/2003)
(fragment)
Mniejszy monitor ożył i wyświetlił kiepskiej jakości obraz twarzy Craiga wewnątrz hełmu. Potem przez dłuższą chwilę widać było niebo i zwalniający rotor helikoptera. W końcu obraz ustabilizował się i wyostrzył po cichym kliknięciu oznaczającym wpięcie kamery do uchwytu na hełmie. Craig rozejrzał się omiatając kamerą monotonną okolicę. W końcu wycentrował obraz na plecach Briana zakładającego właśnie ciężki plecak ze sprzętem.
– Mam zÅ‚e przeczucia… – powiedziaÅ‚a Lena
– Więc zachowaj je dla siebie – zgasił ją dowódca.
Plecak Briana wraz z okolicą podskakiwał w rytm kroków Craiga. Obraz momentami śnieżył.
Główny ekran wykonaÅ‚ zbliżenie wycinka mapy z oznaczonym niebieskÄ… kropkÄ… helikopterem i dwoma zielonymi oznaczajÄ…cymi ludzi. Zielone punkty zmierzaÅ‚y w kierunku czerwonej litery “x”.
Teren obniżał się coraz wyraźniej w miarę dalszego marszu. Dookoła pojawiały się szare skały wystające z morza traw.
– Czego szukacie? – zapytała ze swojego kąta Ilsa.– Po co oni tam polecieli?
Wszyscy spojrzeli na siebie.
– Satelita wykrył źródło ciepła – wyjaśnił Hancock.– Polecieli sprawdzić, co to takiego.
– To może być energia geotermalna.
Wciąż potrafiła ich zaskoczyć. Przyspieszona edukacja dziewczyny odbywała się bez nauczycieli, za to z nielimitowanym dostępem do wszystkich baz danych na statku. Doskonale dogadywała się z komputerami. Gorzej z ludźmi.
– To nie jest gejzer, jeśli to masz na myśli. Obiekt ma kilka metrów. Ma stałą temperaturę nieco poniżej czterdziestu stopni. Cała okolica ma teraz koło piętnastu.
– Myślicie, że to zwierzę?
– Nie rusza się. Na zdjęciach satelitarnych wygląda jak czerwona plama.
– Craig do bazy. Widzimy obiekt.
– Możesz podejść bliżej? – Hancock szybko stracił zainteresowanie dziewczyną.
Żółcienie rzedły odsłaniając cel wyprawy. Twór wyglądał, jak nieregularna, gładka rozgwiazda zagrzebana w ziemi. Jaskrawa czerwień jej powierzchni kontrastowała z żółtymi łodygami trzymającymi dystans kilku metrów. Brian stanął na granicy jałowej ziemi i zdjął plecak. W głośniku słychać było przyspieszony oddech stojącego kilka kroków za nim Craiga.
– Puśćcie robota.
Brian wyciągnął z plecaka mały pojazd i postawił go na ziemi na sześciu kołach.
– Cofnijcie się.
Wycofali się pięćdziesiąt metrów i otworzyli na ziemi metalową walizeczkę sterowania robota.
– Czy oni nie są za blisko? – zapytała Lena.
– Są. Inaczej się nie da.
– Nie mogliśmy wysłać automatów?
– Za daleko od stacji – rzucił dowódca nie odrywając wzroku od monitorów. Włączył się kolejny monitor przekazujący obraz z kamery robota i kilka następnych wyświetlających wyniki pomiarów detektorów pokładowych. Robot ruszył trzęsąc się na nierównościach terenu jak dziecięca zabawka. Elektronicznie stabilizowany obraz i tak drgał bez przerwy.
Robot znieruchomiał kilka centymetrów od czerwonej powierzchni.
– Drży delikatnie – powiedziała Joanna.– Nie mam pojęcia co to jest.
– Jesteś biologiem.
– Ale nie jasnowidzem. Żadna inna ziemska ekspedycja nie przyniosła informacji o życiu. Działam po omacku.
– Wygląda, jak napięta folia – zauważył Reed wychylając się od swojej konsoli, aż zatrzeszczał fotel.– Może się nie znam, ale to sprawia wrażenie, jakby miało zaraz pęknąć.
– Promieniowanie w większości zakresów nie odbiega znacząco od tła – Lena odczytała wynik z bocznego monitora – ale wewnątrz wszystko się rusza. Jakby się gotowało. Mikrofon rejestruje ciche buczenie.
– Żółcienie zachowują się dziwnie.
– A konkretnie, Craig?
– Falują a nie ma prawie wiatru. Nie podoba mi się to. Nigdy nie widziałem ich w takim stanie. Kontynuować?
Następny etap przewidywał pobranie próbki obiektu. Hancock zerknął na obraz z satelity meteorologicznego. Czyste niebo, prędkość wiatru poniżej metra na sekundę.
– Co jest w środku?– zapytał wyłączając mikrofon.
– Trudno powiedzieć – Lena poprawiaÅ‚a filtry obrazu.– JakiÅ› ruchliwy granulat. Może zanurzony we wrzÄ…cej cieczy… Uszkodzenie powierzchni może siÄ™ źle skoÅ„czyć, nawet jeÅ›li to coÅ› jest martwe.
– JeÅ›li jest to jakiÅ› organizm – dodaÅ‚a Joanna – to może jego przemiana wewnÄ™trzna przebiega tak gwaÅ‚townie. To musi pochÅ‚aniać ogromne iloÅ›ci energii…
– Szefie? Co dalej?
– Czekajcie.– Hancock znów wyłączył mikrofon i spojrzał na pozostałych pytająco.
– Satelita nie wykazuje żadnych zmian temperatury – powiedział Reed.
– Jeśli miałabym szukać analogii do form ziemskich, to taka wzmożona aktywność może oznaczać mobilizację, przygotowanie do czegoś. Bez próbek nic więcej nie powiem – Joanna wzruszyła ramionami.
– Wycofaj ich – poprosiła Lena.– Zostawmy robota, niech obserwuje.
– Wiesz dobrze, że stąd nie da się nim sterować.
– Ale może rejestrować. Jutro polecimy po wyniki. Nikt go nam nie ukradnie.
– Za dwie godziny muszę wysłać raport.
– Nikt cię z niego nie będzie rozliczał. Dojdzie do Ziemi za sto dwadzieścia trzy lata.
– To ekspedycja naukowa, a nie szkolna wycieczka! Craig! – Włączył mikrofon i chwilę się zawahał.– Nie jesteśmy w stanie określić stopnia ryzyka. Podejmijcie decyzję: kontynuujecie, albo zostawiacie robota do jutra.
Chwila ciszy.
– Kontynuujemy.
– OK. Zostaw Briana na stanowisku sterowania a ty wróć i uruchom helikopter. Bądź gotowy do startu w dwadzieścia sekund. Potem zaczynajcie.
– On zaraz zginie – powiedziała Ilsa.
– Nie pomagasz nam w ten sposób – odpowiedział Hancock nie odwracając się.
– Każ im się wycofać.
– Co to jest?! Może stworzycie samorząd? Idź do swojej kajuty!
Dziewczyna zerwała się z fotela i wybiegła na korytarz. Hancock odetchnął głęboko, zacisnął dłonie w pięści i powiedział do mikrofonu:
– Zamelduj się, jak będziecie gotowi.
– Jim… – powiedziaÅ‚ Reed.– Zerknij na to.
Hancock oparł się o jego fotel i spojrzał na monitor wyświetlający obraz z satelity. Kilka kilometrów na północ od helikoptera pojawiły się kolejne dwie rozgwiazdy. Jedna z nich była wyraźnie podłużna, miała prawie piętnaście metrów długości i kilkanaście odgałęzień.
– Pojawiły się w ciągu ostatniej godziny.
– Zaprogramuj wszystkie satelity zadając im do szukania podobne obiekty.
Reed bez słowa zaczął wprowadzać komendy do komputera.
– MusiaÅ‚y wynurzyć siÄ™ spod ziemi – powiedziaÅ‚a powoli Joanna nieÅ›wiadomie wyciÄ…gajÄ…c papierosa z pudeÅ‚ka w kieszeni bezrÄ™kawnika. Druga rÄ™ka Å›ciskaÅ‚a już zapalniczkÄ™.– MogÄ… być gdzieÅ› jeszcze… Tak, musi być ich dużo pod ziemiÄ….
– Będzie ich więcej? – zapytała Lena.
– To logiczne. W ciÄ…gu doby może dwóch…
Z głośnika doszedł dźwięk rozpędzającego się silnika.
– Będę gotowy za minutę.
– Dobrze – powiedział Hancock.– Zaczynajcie za minutę bez potwierdzenia.
Wszyscy odwrócili się tak, by widzieć obraz z kamery robota. Dowódca wytarł spocone dłonie o spodnie. Usiadł w fotelu i wbił wzrok w monitory.
Robot drgnął, podjechał kilka centymetrów do przodu i wysunął ramię zakończone manipulatorem. Dotknął nim napiętej powierzchni. Ugięła się delikatnie, jak piłka plażowa naciśnięta dłonią dziecka. Ledwo słyszalne buczenie wzmogło się.
– Użyjcie noża – powiedział Reed.
– Sam na to wpadłem. – To był głos Briana.
Z boku ramienia manipulatora wysunęło się małe ostrze. Zbliżyło się do obiektu i znieruchomiało na kilka centymetrów od niego.
– Czy wszystko jest OK? – zapytał Hancock.
– Nie wyłączyłeś mikrofonu. – Znów odezwał się Brian. – Kiedy rozmawiałeś z Ilsą.
Dowódca opuścił głowę.
– Możecie się wycofać.
– Nie o to chodzi.
Ostrze dotknęło czerwonej powierzchni i zagłębiło się w niej bez trudu. Rozległ się trzask i w ułamku sekundy pęknięcie rozszerzyło się na całą szerokość rozgwiazdy. Ze środka buchnęło tumanem wyjącego drobiazgu. Uderzony robot wzleciał w powietrze i obraz znikł. Zapadła cisza. Joanna schowała papierosa i zapalniczkę. Wszyscy trwali w zaskoczeniu prawie sekundę. Przerzucili wzrok na obraz z hełmu.
– O, cholera! – krzyknął do mikrofonu Craig. Przez tę chwilę, mimo zamkniętej kabiny helikoptera, słyszeli wycie. Zza wzniesienia wyłonił się czarny wirujący słup szarańczy.
Udostepnij