Czy ja jestem patriotą?

,

Czy ja jestem patriotą? Nie wiem. To raczej określenie z kategorii, która nie powinna być kojarzona z autodeklaratywną formą pierwszoosobową. Coś jak „piękna” albo „przystojny”… ewentualnie „dobry kierowca”. To raczej powinien wypowiedzieć obiektywny obserwator. Kiedyś bardzo dawno temu zastanawialiśmy się z kumplami, czy pierwszego sierpnia ’44 byśmy sięgnęli po broń, czy raczej wsiedli w pierwszy samolot na zachód. To było tak bardzo dawno temu, że nawet nie wiedzieliśmy, iż nie było żadnych samolotów na zachód. Ani żadnej broni. Byliśmy dziećmi w biednym ale bezpiecznym PRL–u.

Gdziekolwiek jadę za granicę, staram się być ambasadorem mojego kraju. Nie robię syfu, zostawiam napiwki, w hotelu łóżko posłane, szklanki wymyte. To jest patriotyzm, czy nie? Pomagam ludziom (jeśli mogę, i jeśli to nie podpucha pod turystów), jestem miły, uprzejmy.

Patriotyzm uległ ostatnio mocnej erozji. Mój dziadek powiedziałby, że „dawno wojny nie było”. Ale on nie żyje od dwudziestu paru lat, nie doczekał nawet Balcerowicza. Ja bym powiedział, że erozja jest naturalnym procesem zapominania. I dokonują tej erozji dwa typy ludzi. Pierwszy typ myśli, że historią Polski można sobie wycierać mordę, jak stronicami przepisywanych podręczników, i budować na niej karierę, podszywając się pod spadkobierców wielkiej Rzecz(y)pospolitej sprzed czterystu lat. Drugi typ wierzy, że historia już się dokonała i odtąd już będziemy tak żyć zawsze w tym kokonie bezpieczeństwa. Oba typy nie czytały uważnie prawdziwej historii. A prawdziwa historia nie ukrywa, że nałogowo się powtarza.

Dziś chyba największym grzechem/błędem/niezrozumieniem jest przeciwstawianie polskiej racji stanu interesowi partii rządzącej. Coś jak przeświadczenie, że wróg bliski jest najgorszy, a wróg odległy nierozpoznany jest niegroźny. Horyzonty szerokie jak Bosfor w perspektywie dziesięciu lat.

Miałem dziś dobry przykład patriotyzmu współczesnego, praktycznego. W godzinach szczytu skręcałem (samochodem) z Niemcewicza w Grójecką. W lewo. Zanim ktoś zapyta, czemu nie pojechałem rowerem albo hulajnogą elektryczną, odpowiem, że nie wymyśliłem, jak rowerem odebrać samochód z warsztatu. Przestaliśmy z panią w Volvo X60 na sąsiednim pasie trzy zmiany świateł i nie wjechaliśmy w ten kocioł, żeby nie zalepić skrzyżowania dokumentnie. Mała duma. Z tyłu nawet nikt nie trąbnął, bo wiedzieli, o co walka. A teraz sobie wyobraźcie to samo w roku 2001 – byśmy tam stali zardzewiali do dziś.

Może to jest ten patriotyzm współczesny, tak po prostu nie utrudniać sobie wzajemnie życia, jeśli sami na tym wiele nie zyskamy. Trzeba płacić podatki, wspierać społeczeństwo, budować lepszą przyszłość Polski, Europy, Zachodu, ludzkości (w tej właśnie kolejności). Niezależnie od tego, kto aktualne jest zarządcą któregoś z wymienionych poziomów. Ale wzór patriotyzmu stale się zmienia. Czasem na początek wystarczy spojrzeć w lustro, chwilę pomyśleć, ustawić sobie wartości i przestać być pożytecznym idiotą na usługach wrogiego reżimu, który te nasze wartości ma za nic.

9 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz